Świadectwo psychomanipulacji


Jestem matką pozbawioną kontaktu z córką w podstępny sposób zwerbowaną do społeczności baptystów.

Nie mogąc pogodzić się z faktem zaistniałych okoliczności,
pragnę tą drogą przedstawić wszystkim w jaki sposób i jakimi metodami posługują się baptyści rekrutując nowych wyznawców powiększając swą liczebność.
W kontekście przeżytych doznań powinnością moją jest przestrzec i uczulić rodziców aby zwracali uwagę na wszelkie kontakty swoich dzieci z osobami spoza własnego kręgu przynależności religijnej.
Koleżeństwo,przyjaźń,zaufanie(uczucia z gruntu powszechnie akceptowane) są najczęściej wykorzystywane do manipulacji mentalnej na osobie werbowanej do sekty lub grupy kościelnej.
Bądźcie czujni i nie ignorujcie pojawiających się zmian w zachowaniu i upodobaniach bliskiej Tobie osoby.Świadczyć bowiem one mogą o dokonanej na niej psychologicznej manipulacji -

pierwsze niepokojące objawy.

Dotknięta takim doświadczeniem pragnę je na tym blogu przedstawić z nadzieją,że opisana sytuacja stanie się przestrogą dla innych.

Byłam mimowolną, w pełni nieświadomą współtwórczynią dramatu rodzinnego.
Mimowolną,bo nie przewidziałam skutków akceptowanej przeze mnie (nie było zresztą powodu aby postąpić inaczej) przyjaźni córki ze szkolną koleżanką przynależnej do Kościoła Chrześcijan Baptystów.
Sympatyczna,miła i grzeczna dziewczyna ,dobra koleżanka,często bywała w naszym domu.Wyjeżdżały razem na wakacje.
Po powrocie z jednych z ostatnich wspólnie spędzonych wakacji w krótkim czasie w zachowaniu córki pojawiły się zmienne nastroje.
Doskonałe relacje między nami zaczęły się psuć i przybrały charakter wrogości ze strony córki.Urywał się kontakt.
Czas pokazał powód zmian w jej zachowaniu i otworzył oczy na rzeczywistość.Gorzką rzeczywistość dnia w którym usłyszałam -„Matką moją nie jesteś .Od dziś możesz mnie traktować tak jakby mnie samochód przejechał”.
Stała się bardziej wroga,daleka,niedostępna i zagubiona.
Próba jakiegokolwiek porozumienia się spełzała na niczym.
Na moje pytanie dlaczego zachowuje się tak agresywnie,odpowiadała krzykiem„bo tak trzeba,pamiętać będziesz to siedem dni”.Krzyczała, szamotała się rozdarta wewnętrznie,
szalała,okazywała pogardę,obrzydzenie i niechęć do osób sobie najbliższych,poniewierała wszystkimi świętościami w domu.
Na dźwięk mojego głosu dostawała torsji a ciało zmieniało barwę.Próbowałam dotrzeć do niej i zrozumieć powód takiego postępowania.Chciałam jakoś jej pomóc,ale to wszystko wywoływało w niej tylko agresję.Trudno było mi zrozumieć tak diametralną zmianę jej charakteru.Była osobą dojrzałą i samodzielną ,zrównoważoną psychicznie,dobrze rozwiniętą intelektualnie o czym świadczy fakt ukończenia przez nią Uniwersytetu Śląskiego.
Wybiegała z domu mówiąc,że ” biegnie do Boga,prawdy i wolności „.Zaglądała do domu na krótko i bardzo rzadko.
Wychodząc tłumaczyła się pośpiechem i brakiem czasu.
Zrozumiałam,że zachowanie córki jest efektem poddania jej działaniu technikom psychomanipulacji.
Po półrocznej nieobecności wróciła do domu. Myślałam,że wszystko wraca do normy.Byłam w błędzie.
Teraz myślę,że był to swoisty egzamin,test lojalności i odporności psychicznej na wpływ otoczenia zewnętrznego,zwłaszcza rodzinnego.
Był to sprawdzian i ocena psychicznego podporządkowania grupie w której uczestniczyła.
„Wróciła” do domu fizycznie,obca duchem,odległa.
Jedynym wzorem i autorytetem stali się dla niej baptyści.Poza nimi ignorowała cały świat.Stała się wrogiem, nie czuła więzi rodzinnej. Z pasją wyrażała krytykę osób przejawiających bądź okazujących bliskość w stosunku do siebie.Mówiła,że nie może patrzeć na takie zachowanie.Denerwowała ją czułość i dobre słowo.
Sprawiała wrażenie totalnie zniewolonej, obcej,bez potrzeby ciepła rodzinnego i wszystkiego co normalnemu człowiekowi,członkowi rodziny potrzebne.
W niedługim czasie oznajmiła,że wychodzi za mąż.
Mężem miał zostać student WBST -Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne w Warszawie.
Na dwa miesiące przed wyznaczoną datą ślubu córka opuściła dom z sobie znanym człowiekiem,informując,że jest to przyjaciel.
Zobaczyłam ją dopiero w dniu jej ślubu który odbył się w Kościele Chrześcijan Baptystów w Katowicach.
Przyjęcie weselne zorganizowane na około 80 osób zostało wydane w niższej kondygnacji kościoła.
Po ślubie wyjechali do Warszawy i zamieszkali w ośrodku Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego w Warszawie Radości przy ul.Szczytnowskiej.Po ukończeniu studiów wynajęli pokoik w Warszawie.Przyszedł na świat wnuk,a po nim drugi.Wówczas relacje pomiędzy córką i mną oraz rodziną poprawiły się.
Najwyraźniej nie odpowiadało to mojemu zięciowi.
Pojawiły się intrygi w postaci niejasnych telefonów wskazujących na mnie czym rzekomo wprowadziłam zamęt w ich życiu małżeńskim.
Innym razem ,podczas próby odwiedzin rodziny córki spotkała mnie bardzo przykra niespodzianka.
Córka wyszła na zewnątrz i oznajmiła ,że do mieszkania wpuszczona nie będę,gdyż po ostatniej mojej wizycie dzieci były strasznie rozdrażnione i nie spały po nocach.Banalny pretekst nijak nie pasował do córki jaką znam i wychowałam,dla której,sprzed przystąpienia do baptystów,byłam kochaną mamusią.
Mimo tej przykrej sytuacji mobilizowałam siły i starałam się ją odwiedzać.W czasie tych krótkich spotkań widziałam w oczach córki przejawy hamowanej radości.W rozmowie dały się zauważyć;niepamięć pewnych oczywistych zdarzeń , obojętność i niepewność. Na wstępie pisałam, że córka mówiła,że to co robi czy mówi ” będziesz pamiętać tylko siedem dni”.
Przyszłość pokazała,że mimo upływu czasu wszystko dokładnie pamiętam ,natomiast córka nie.

Izolowanie córki od rodziny i świata ma na celu utrzymywanie jej w stanie ograniczonej świadomości w ramach której narzucone zasady uznane są za jedyne i absolutnie prawdziwe.

Zdumiewająca jest postawa i zachowanie mojego zięcia,który bądź co bądź ukończył Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne.
Bez żadnego powodu okazuje wrogość i nienawiść do mojej osoby i całej mojej rodziny.
Któregoś dnia ,kiedy zajechałam do córki,zięć wykrzyczał, że mam się wynosić.Rzucał na mnie moją garderobę i poniżał bez żadnego powodu.Innym razem po prostu wyrzucił mnie za bramę używając siły fizycznej.
Chamstwo i nieprzyjaźń jaką okazywał mi zięć była obserwowana przez panią(opiekunkę-cień),która została mu przydzielona z chwilą rozpoczęcia nauki w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie.
Osoba ta pełniąc funkcję „cienia” sprawowała nadzór nad całością życia rodzinnego mojej córki.Odnosiła się do mnie w sposób arogancki i lekceważący.

Przejawy wrogiego traktowania ze strony zięcia dotknęły również jego rodziców.Rozkładają bezradnie ręce nie mogąc”odnaleźć” dawnego syna ,z którym teraz nie można nawiązać normalnego kontaktu.
Podobnie jak ja od córki usłyszałam,że nie jestem jej matką tak w tym przypadku ojciec usłyszał od syna,że „nie jest jego ojcem „.

Bez wątpienia został baptystą w podobnych okolicznościach jak moja córka i przeszedł podobną drogę transformacji.

Waga wartości jaką prezentuje jest pewnie adekwatna do stawianych mu wymagań w trakcie studiów i po ich ukończeniu.
Przywództwo,kierownictwo,liderowanie,pastorowanie (w tym pewnie nieomylność również) ,psychologia z poszerzeniem zdolności sprawnego komunikowania się i sposobów wpływania na innych,jest wpisane w kształtowanie osobowości studenta Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego.

„Uwrażliwienie na wyzwania życia społecznego – rozumiem,że życia rodzinnego także – kształtowanie otwartości na potrzeby innych i gotowość do służby”,to jeden z tematów objętych programem nauczania w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym.

Pozazdrościć skuteczności.

Córka podporządkowana całkowicie,bez własnego zdania, z ograniczoną świadomością oceny sytuacji, nie ma wpływu na swój los,odizolowana,pokorna zamknięta w sobie,obojętna na świat zewnętrzny, zdominowana i dostosowana ,tak to określę,do potrzeb tych którzy nią zawładnęli.
Zamknięte środowisko,nadzorowane do granic kontakty z „obcymi” ludźmi ogranicza szansę na otwartość i konstruktywne myślenie.
Zagrożeniem jest otwarty świat i to co on niesie.
Jest psychicznym więźniem hermetycznego środowiska,skutkiem czego bytuje w izolacji, na marginesie toczącego się wokół życia.Pozbawienie córki swobodnego kształtowania własnej niczym nieskrępowanej rzeczywistości,godzi w jej tożsamość ,
prawo do wolności intelektualnego rozwoju i światopoglądu.

Wnuki od samych narodzin pozbawione są możliwości wszelkich kontaktów z rodzinami tak z jednej jak i z drugiej strony.Wychowywane są jedynie wśród członków kościoła do którego należą rodzice.
Nie mogę pogodzić się z faktem,że w Kościele Chrześcijan Baptystów,będącym przecież,jak w nazwie,chrześcijańskim,opartym na doktrynach Pisma Świętego,relacje rodzinne nie mają wartości.

Kończąc, zacytuję motto mojego profilu:
Od grzechu i mądrość człowieka nie uwolni, popełnić go może każdy.- Mikołaj Gogol
Dodam:

Łatwo go popełnić.Trudno się do niego przyznać.

Matka.

--
Alicja


Czy spotkałeś/aś się z podobnym przypadkiem ?

piątek, 10 marca 2017

Refleksje 2016/2017


Zainteresował mnie problem autorki bloga na tyle, że postanowiłam zgłębić temat. Dopatruje się w nim wyrafinowanych technik psychomanipulacji. i tak; stosowanie wobec upatrzonej osoby zachowań narcystycznych. Osobowość narcystyczna okazuje arogancję i wyniosłość. Wymaga wobec siebie nadmiernego podziwu. Celem jest zyskać władzę nad upatrzoną osobą. Sprawca izoluje ofiarę, pozbawia ją kontaktu ze światem zewnętrznym, wpędza powoli w kompletną zależność. skutkiem narcystycznej agresji emocjonalnej jest tzw. gaslighting. Ta forma przemocy psychicznej, w której oprawca tak długo dezorientuje swój cel, aż ten traci normalny kontakt z rzeczywistością. Kiedy systematycznie się kogoś okłamuje, w pewnym momencie przestaje on odróżniać prawdę od fałszu. Sprawca subtelnie przeinacza rzeczywistość, aż ofiara wreszcie przestaje sobie wierzyć. W tym przypadku posłużono się nawet dziećmi, gdyż po wizycie babci były one „rozdrażnione i nie spały po nocach”. Zdumiewającym jest to, iż tego typu niechlubne metody, stosują członkowie kościoła i są akceptowane w danym środowisku. Nie próbuje się naprawić wyrządzonej krzywdy, nie tylko autorce, o czym świadczą komentarze wielu osób. Autorka dzieląc się swoimi doświadczeniami z internautą, przestrzega, co bardzo dobrze o niej świadczy. Zważywszy, iż to co ją spotkało było efektem niewiedzy. Kieruję słowa do autorki bloga, żeby nie traciła nadziei, gdyż córka w którymś momencie zorientuje się, że jest manipulowana.

Witam. Przykro mi czytać o Pani doświadczeniach. Ja wychowałem się jako protestant, mama zaprowadzała mnie na szkółkę niedzielną od dziecka, swoją pierwszą, dziecięcą wersję Biblii dostałem mając chyba 4 lata. Z Pani historii bije po dwóch stronach konfliktu pionowe dzielenie ludzi na zasadzie baptysta = zły/ dobry i katolik = zły/dobry. Tymczasem ludzie dzielą się poziomo i w każdej grupie ludzi są ludzie wredni i dobrzy. Ludzie dojrzali i niedojrzali. Wydaje mi się, że w opisanej przez Panią sytuacji kłopotem jest pewna niedojrzałość. Ludzie, którzy przechodzą na protestantyzm ( jak Pani narzeczony) często są pod tak silnym wrażeniem niektórych i wersetów z Pisma Świętego, że działają zbyt gwałtownie. Nie wiem też z jakiego miasta Pani pochodzi, ale też często w zborach młodych są również młodzi pastorzy będący sami często konwertytami „gorącymi”. Czasem mieszanka takiego pastora i wiernego może dać kiepskie efekty. Ja jako 14letni chłopak w wieku buntu odszedłem z kościoła z powodu rozczarowania światem. 8 lat byłem ateistą. W wieku 22 lat wróciłem na stare śmieci. Zobaczyłem, że wiele błędów popełniłem przez to, że nie trzymałem się nauki Jezusa. Jednak najważnieksze co chciałem powiedzieć: moja mama nigdy nie zmuszała mnie do chodzenia do kościoła. Nikt mnie nigdy nie izolował ani nie szantażował. Nie wiem z jakiego miasta Pani pochodzi, ale nie sądzę, żeby pastor z dużego miasta w starszym wieku pochwalał taką gwałtowność zachowań. Kościół ma też swoje zwierzchnictwo, do którego też można się w różnych sprawach odezwać. Poruszył mnie też wątek przyjaciela Pani chłopaka, ponieważ sam miałem podobne doświadczenia. W moim przypadku, moim subiektywnym zdaniem, wiara zrewidowała moje przyjaźnie. Bo jeśli ktoś się z Panią spotyka, bo może z Panią pić jest godny przyjaźni? Prawdziwi przyjaciele mi zostali, bez względu na przynależność wyznaniową. Chrztu nie przyjąłem jeszcze. Żyję z niewierzącą dziewczyną. Zgodziła się na to, żeby w przyszłości chodziły na szkółkę niedzielną, co dla mnie jest ważne. Zdecydowaliśmy, że w przyszłości same zdecydują jaka jest ich religijna (bądź nie) droga. Osobiście uważam, że te wartości pomogły mi w życiu osiągać wyznaczone cele i nie zmarnować mojego potencjału. A za sytuacje, w których się od nich odwracałem do tej pory płacę. Sęk w tym, że te wartości: rodzina, wierność, uczciwa praca, życie ludzkie są wspólne dla wszystkich chrześcijan, nie tylko baptystów. Co do radykalizmu: mentalność protestancka różni się od katolickiej, dlatego obie strony są skazane na pewnego rodzaju niezrozumienie. Katolicy pielgrzymują do sanktuariów, a protestanci baaardzo wnikliwie studiują Biblię. Katolicy wieszają w domu święte obrazki, a protestanci ozdobne wersety biblijne. Jest to różnica kulturowa. Reasumując: spodziewam się, że w Pani sytuacji nowonawrócony narzeczony trafił na kogoś, kto przestraszył go, że jak poślubi kobietę niewierzącą to mogą na tym cierpieć dzieci. Jednak w tej sytuacji rozsądnie myślącemu człowiekowi nasuwa się pytanie: czy nawet jeśli pobierająca się para jest wierząca to czy później któraś z osób nie może odejść z kościoła? Ja znam takie sytuacje w zborach. I co wtedy? Rozwód? Przecież to głupota. Protestantem jestem i nim zostanę, bo trafiają do mnie postulaty Reformacji. Czytam Pismo Święte i mam świadomość, w których momentach Kościół Rzymski łamie jego nakazy. Jednak mam też świadomość, że czasem niektórym radykałom trzeba przypomnieć, że Bóg dał im rozum po to, żeby go używali. Mam nadzieję, że być może uda się Pani jeszcze jakoś zmienić tą sytuację i, że będzie Pani szczęśliwa. Jednakże wrzucanie wszystkich baptystów do jednej szufladki jest niesprawiedliwe. To tak jak ja bym patrząc na mojego sąsiada alkoholika stwierdził, że wszyscy katolicy to alkoholicy.
 
Ja miałem przyjemnkosc z adwentystami dnia siodmego. FAktycznie na poczatku niektorym ludziom odbija. Ja sam miałem nielada problem z ogranieciem ich teologi i pogodzeniu tego z moimi własnymi przekonaniami. Ja byłem jedna z tych osob ktorym zaczelo sie lekko swirowac ala pani narzeczony. po pewnym czasie przestalem chodzic do kosciola adwentowego. w miedzyczasie poznalem wielu roznych chrzescijan z roznych denominacji i czytałem biblie na wlasny rachunek. Suma sumarm całosc wyszla mi na dobre. Ograniczyłem mocno hulanki i swawole. Zmienil sie moj charakter na zdecydowanie lepszy. Ludzie ktorych poznałem sa nie pijacy nie palacy nie kradnacy nie kombinujacy nie przeklinajacy nie zlozyczacy nie obgadujacy i czesto monotematyczni – albo ich praca albo biblia. Jednak moge na nich polegac. Jesli maja mi cos zamontowac naprawic zrobia to rzetelnie i przyznaja sie do bledu jesli cos sknoca. Z katolikami jest zdecydowanie gorzej. Nie wrocilbym do kosciola katolickiego. ideologia kosciola katolickiego – tak wynika z moich prywatnych doswiadczen i obserwacji; produkuje ludzi o zachwianej moralnosci i etyce pracy. Jeszcze zaden protestant mnie nie okradl a jesli mialem z kims jakis argument to nieszly k@@@wy, przeklenstwa czy piesci tylko goscie sie za mnie modlili i sprawa czesto predzej niz pozniej była zalatwiona bo nie jatrzylo sie nienawisci. reasumujac przygoda z protestantyzmen nauczyła mnie tego zę można życ jak czlowiek posiadajac wlasna opinie na tematy polityczne czy religijne – wsrod katolikow zawsze to byl problem. Nie po mysli to odrazu zydokumna …. off topic. Zcmentowal moja rodzine bo taki w tych kosciolach panuje klimat rodzino centryczny- nie ma niedzelnego wypadu do marketu i ogladania tv. Nauczyl szacunku do innych ludzi bo robie cos z „wlasnego serca” a nie dlatego ze pojde do jakiegos tam nieba. pomogl znalezc mi grupe ludzi ktorzy kosztuja mnie mniej nerwow bo w pracy takich nie trzeba nonstop kotrolowac czy czegos nie chca zwedzic albo robia na pol gwizdka, i staraja sie zdrowo odzywiac… jednym slowem wiecej protestantow bym sobie zyczyl.


Jestem protestantka i mam identyczne odczucia. Problem nie tkwi w samym kościele babtystycznym tylko w ludzkich relacjach. To chore ze zięć nie pozwala się Pani kontaktować z córką.

Autor    : ~Świadomie wierzący
Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje w Twoim życiu. Jestem od 25 ciu lat świadomie wierzący (wyrwany i uwolniony Przez Chrystusa od tradycji), w tym od 17 stu lat w Kościele Chrześcijan Baptystów i nigdy się nie spotkałem z nauczaniem nienawiści w stosunku do kogokolwiek. Kiedy ćwierć wieku temu oddałem swoje życie Chrystusowi, to moja rodzina mnie odrzuciła, a nie ja ich, i prawda jest taka, że jeśli Oni nie chcą słuchać o Nowonarodzeniu, i o Chrystusie, i o Zbawieniu z Łaski, to na pewno ja nie będę z Nimi rozmawiał n/t. tzw. cudów maryjnych, ani o żadnych innych objawieniach poza Biblijnych, i tutaj zaczyna się problem nieporozumień rodzinnych. To jest główna podstawa wszystkich problemów, ponieważ ludzie Nowonarodzeni kierują się już Nauką Chrystusa; a rzymski katolicyzm odrzucają, wraz z jego nauczaniem, obrzędami, obchodzeniem różnorakich świąt i różnych urojonych rocznic.
Wynika z tego, że wszystko czego nie ma w Piśmie Świętym, a pochodzi z katolicyzmu lub innej religii jest automatycznie odrzucane
odpowiedź:
Hm,pisze Pan nazywając siebie „Świadomie wierzącym” i w takiej świadomości pozostaje pan od 25 lat z przerwą po upływie której przystąpił pan do Kościoła  Chrześcijan Baptystów.Własna rodzina odrzuciła pana z powodu zmiany przynależności kościelnej,a pan,w swej dobrze rozumianej „świadomej wierze” ,rodziny swojej nie odrzuca,co niewątpliwie zasługuje na uznanie.Istnieje jednak w pana tonie,pewna niekonsekwencja,może nawet nieświadomość tego,że próbuje swoją rodzinę „przeciągnąć” narzucając jej w kategoryczny sposób swój pogląd,kierując rozmowę/y/ na tematy biblijne,formułowane w modelu zachowań baptystów.W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć cytat z pana komentarza : ”.. i prawda jest taka, że jeśli Oni nie chcą słuchać o Nowonarodzeniu, i o Chrystusie, i o Zbawieniu z Łaski, to na pewno ja nie będę z Nimi rozmawiał …” ,a można przecież rozmawiać na różne tematy,niekoniecznie biblijne,dbając o dobre stosunki z bliźnimi.
Pana postępowanie oceniam jako element szerszego działania związanego z dyskredytacją  katolików,idealizując baptystów.Przypuszczam,że tak jest w pańskim życiu codziennym i nie tylko w odniesieniu do własnej rodziny.
Pozdrawiam
Alicja
Gość: Ala, *.
2017/02/24 23:41:40
Witam
Mam zupełnie odmienne zdanie o osobach o tym wyznaniu. Sama jestem katoliczką, ale w wieku ok 20 lat byłam 2 razy na organizowanym przez ten kościół obozie z językiem angielskim. W tej chwili zastanawiam się czy wysłać na taki obóz syna - nastolatka. Naprawdę nie widziałam nic złego w tych ludziach, a wręcz przeciwnie. Są bardziej wierzący niż większość katolików, bardziej przywiązują wagę do grzechu. Nikt nie próbował mnie przeciągnąć na ich wiarę. Oczywiście były dyskusje o piśmie św, o różnicach w religii, ale nikt nie mówił, że pójdę do piekła jeżeli nie przejdę na ich wiarę. Nie ma też żadnej izolacji w kontaktach z ludźmi innego wyznania. A z kościoła można nie tylko odejść, można nawet zostać wykluczonym, jeżeli nie żyje się zgodnie z przykazaniami. A zachowanie córki i zięcia na pewno nie jest zgodne z zasadami tej religii, więc albo mają jakieś powody by się w ten sposób się zachowywać, albo po prostu są złymi ludźmi, jacy zdarzają się w każdej wierze :)

Witam serdecznie.
Proszę Pani,nie będę się rozpisywać bo właściwie nie mam nic do dodania.Zwrócę jedynie uwagę na to,że w treści bloga jest wspomniane o przyjaźni mojej córki z baptystką z okresu kiedy uczęszczały do szkoły średniej.Nie miałam nic przeciwko tej bliskiej znajomości,dopóty dopóki ...ale było już za późno.
Proponuję zapoznać się bliżej z treścią publikowanych komentarzy oraz odpowiedzią moją do niektórych z nich.
Pozdrawiam - Alicja
 baptyscimytrauma.blox.pl/

http://baptysci-mojedoswiadczenia.blog.onet.pl/2016/02/19/komentarze-2016-r/

Czytam każdy komentarz,niestety jestem katoliczką .Mąż przeszedł do Babtystów .Obiecał że nic nie będzie na przeszkodzie by przeszkadzać w wyznawaniu religii i wiary katolickiej.To tylko obiecanki,jak to w ich stylu powolutku ale do celu.Zaczęła się gehenna.Zaczął mącić w głowach dzieci.Oświadczył że jest uczniem Chrystusa ,my idziemy na zatracenie do piekła.i.t.p.postępuje jak kat nad duszą. Byłam na skardze u ich pastora ale to na nic.Za wszelką,cenę chce załamać psychicznie może ulegnę i będę na jego rozkazy.Proszę uwierzyć szukam drogi wyjścia chcę odejść ale pytam drodzy Katolicy dokąd









~Voyager
15 lutego 2016 o 12:03
RELIGIA JEST DOBRA DLA LUDZI ZDROWYCH PSYCHICZNIE. Na tym moją wypowiedź mógłbym skończyć. Od lat tekst Autorki tego bloga jest w czołówce jeśli chodzi o wyszukiwarkę Google. Człowiek chce się czegoś dowiedzieć o Baptystach i na początku trafia na tekst „Baptyści – mój koszmar”. Jeśli chodzi o mnie, widziałem w swoim życiu dość Katolików, Prawosławnych, Protestantów, i ogólnie mówiąc członków różnych odmian Chrześcijaństwa – również Baptystów. W znakomitej większości byli i są  to ludzie, którym obce są zachowania w stylu córki czy zięcia, opisanych przez Autorkę tekstu „Baptyści – mój koszmar”. Ot po prostu byli i są to mniej lub bardziej gorliwi wyznawcy swojej wiary – uczciwi, kulturalni, stabilni emocjonalnie, rodzinni… Widziałem też ludzi fanatycznych, dziwacznych, „splątanych emocjonalnie”, wzajemnie oskarżających się o sekciarstwo, brak zbawienia, zmierzanie w stronę piekła itp. Kontakt z takimi bywa nieprzyjemny. Dziwnym trafem, bywa że za tymi postawami stoją specyficzne cechy ludzkiej osobowości albo zwyczajny i naturalny skutek świeżej zmiany przynależności religijnej (neofici). W skrajnych przypadkach bywają to problemy natury psychicznej, żeby nie powiedzieć psychiatrycznej. Taka już jest natura religijnego życia ludzkości. W skrajnych przypadkach mieliśmy i mamy w różnych zakątkach Świata wojny religijne.
Natomiast Autorka komentowanego tekstu…? Cóż. Mając na uwadze wiedzę powszechną nt. Baptystów (choćby tylko zob. Wikipedia), trochę się Pani zagalopowała i narobiła fermentu. Dziwne, że Baptyści nie podali tego do sądu. Czym to się różni od chorych postaw fanatyków religijnych…? Mnie osobiście tekst Autorki przypomina podobne oskarżenia pod adresem Katolików na podstawie grzechów czy wręcz przestępstw poszczególnych członków tego Kościoła. Uogólnianie, prywata, emocje i brak obiektywnej wiedzy. Jaki z tego pożytek? Niech każdy odpowie sobie sam.











Zgadzam się z Panem,że RELIGIA JEST DOBRA DLA LUDZI ZDROWYCH PSYCHICZNIE.Zdrowych psychicznie można jednak podstępnie oszukać i wykorzystać mentalnie.Wystarczy zaintrygować ofiarę,znaleźć jej niestabilność emocjonalną np.:wieku młodzieńczego, i gotowe.Zdrowie psychiczne ofiary zostaje załamane, ulega skrzywieniu stając się odtąd „zdrową psychicznie inaczej”,w pełni pożądaną w danym środowisku.Powstanie mojego bloga,tak bardzo zakłócającego Pana koncentrację w pozyskiwaniu większej wiedzy na temat baptystów,poza tą powszechną z Wikipedii,jest efektem faktu zaistniałego w moim życiu.Opisanie tego w blogu znakomicie pogłębia wiedzę zainteresowanych tematem.Taki z tego pożytek [sic]. Z treści Pana wypowiedzi wnioskuję,że doskonale jest Pan zorientowany w tym,jak zmienić(zmieniać) istniejącą strukturę relacji faktów na rozłożenie jej w logiczną  współodpowiedzialność ze wskazaniem na Kościół Katolicki.
Przywołam motto mojego bloga „Baptyści – mój koszmar”:”Od grzechu i mądrość człowieka nie uwolni, popełnić go może każdy „. Nie rozwijam tej myśli bo widzę w niej głębię.Jaką ?…. „Niech każdy odpowie sobie sam”[sic] .
Pozdrawiam
Alicja.
~Anna
11 stycznia 2016 o 22:28
Ci cali babtyści nie mają pojecia o miłości bliźniego – każdy kto nienawidzi swej matki czy ojca czy w ogóle kogokolwiek za to, że nie jest babtystą lub nie jest taki przenajświętszy jako oni, itd. nie jest wcale chrześcijaninem! Miłuj bliźniego swego jak siebie samego, miłujcie się mowi Pan – a nie wymądrzajcie się w swej nieby „świętości” – szkoda, pani córki, zgłupiała dziewczyna, a jako chrześcijanka powinna Panią kochać i szanować w pokoju i wyrozumiałości i wdzięczności za rodzinę, tymczasem wyszła za mąż za wariata pod pozorem niby tzw. świętości, jaka szkoda, jaka głupota, ale sama cały czas płaci za to wysoką cenę, ;ecz sama jeszcze tego nie widzi – współuczję Pani bardzo.
~Magda
14 września 2016 o 15:12
Droga Pani,
Bardzo Pani wspolczuje zaistnialej sytuacji. Najgorsze co moze byc dla matki, to stracic dziecko, bo pewnie tak sie Pani czuje. Ja od wielu lat chodze do Kosciola Zielonoswiatkowego, ale od Baptystow malo czym sie roznia. Same koscioly nigdy nie slyszalam, by namawialy do zerwania kontaktu z rodzina, wrecz przeciwnie, nie raz na kazaniach jest mowa o tym by szanowac rodzicow bez wzgledu na to kim sa i w kogo wierza. Znam wielu katolikow, zielonoswiatkowcow , baptystow. Dla mnie nie ma znaczenia w co wierzysz, tylko kim jestes. Jesli chodzi o Pani corke…mysle, ze przezyla ona zafascynowanie religia jako taka , niekoniecznie baptystyczna. To tak jak fascynujemy sie muzyka, ideologia, polityka.. Religia pochlonela Pani corke bez reszty. A Pan Bog jest dosyc malo religijny… Pan Bog stawia na relacje z drugim czlowiekiem. Niestety Pani corka i Pani ziec, zdaja sie tego nie rozumiec. Znam takie osoby rowniez i w moim kosciele, na szczescie sa to wyjatki i czesto po czasie ta niezdrowa fascynacja mija, a zostaje po prostu Pan Bog, ktory nigdy nie naklania do zlego! Moja rada? Po 1. W kosciolach bardzo wazne sa autorytety! Jesli zna Pani pastora swojej corki, najpierw poszlabym do niego. Nie z pretensjami, ale z prosba zatroskanej matki o pomoc. Jesli to nie pomoze, poszlabym do biskupa. Kogos kto jest nad pastorem. Takie parktyki w kosciele baptystycznym sa nie do pomyslenia i jestem pewna ,ze Pani pomoga. Po.2. Radzilabym zmienic ton tego bloga. Krytykujac wybor Pani corki , tylko ja Pani drazni i coraz bardziej oddala od siebie (to tak jak rodzice mowia nam bysmy nie spotykali sie z panem x lub y to bedziemy i tak to robic na przekor). Po 3. Robilabym wszystko by znalezc namiary do corki i starac sie z nia SPOKOJNIE porozmawiac,starajac sie zaakceptowac wybory corki ale jednoczesnie prosic ja o zrozumienie Pani troski. Zycze powodzenia i szczerze mowiac, krytykowanie calego kosciola baptystycznego (niestety tak sugeruje nie tylko wpis, ale nawet tytul bloga) jest troche nie na miejscu i moze doprowadzic do wielu niepotrzebnych zranien. Pozdawiam serdecznie.

Wysłany 03.10.2016 o 23:18 | W odpowiedzi na ~Kamil.
Kamilu – debilu,” w zboże” to ty możesz co najwyżej skoczyć na siku. W zborze i ja bywałem i baptystów trochę poznałem, najpierw byli mili, na obiadki ciągnęli, cuda niewidy obiecywali. A potem plucie na inne wyznania, a szczególnie na katolików, wyzywanie papieża od szatanów itp. Uciekłem od nich i chyba przez rok nie dawali mi spokoju, namawiali, werbowali, wreszcie się obrazili i oplotkowali mnie. Mam to gdzieś. Do katolików nie wrócę, ale od baptystów Panie Boże chroń ! Jedno dobre w twojej wypowiedzi – to szczerość. Pokazałeś prawdziwą twarz baptysty.

czwartek, 19 stycznia 2017

... jeszcze coś o baptystach

 Jeszcze coś o baptystaach

Pani Alicjo kochana, bardzo Pani dziekuje za te informacje. Pani jedyna "wina" jest to, iz kiedy to sie  zaczęło nie miała Pani wystarczającej wiedzy na ten temat i nie mogla w pore zareagowac. Jest Pani bardzo inteligentna osoba. Kiedys bylam na zebraniu u Swiadkow Jehowy. Slyszalam rozmowe dwoch "siostr", ktore z pogarda mowily o jakiejs katoliczce, ze jest kosciolkowa, tak ja okreslily. Oni rowniez twierdza, ze opieraja sie na Pismie Swietym, ich publikacje sa pelne rodzinnych obrazkow itd. Coz z tego, jesli kryja sie za tym autentyczne ludzkie tragedie. Babtysci maja duzo bardziej biblijne nauki niz Swiadkowie Jehowy, ale jak widac z licznych tutaj umieszczonych swiadectw dochodzi tutaj rowniez czasami do niebezpiecznej izolacji od kochajacej przeciez rodziny. Ja jako matka dziekuje Pani za ten wpis. Powiem tylko, ze kiedy rozmawialam ze SJ pojawial sie u mnie taki sam bunt i pycha oraz nieuzasadnione poczucie wyzszosci. Wprowadzony zostal niepokoj. Wyklocalam sie z moja
matka o rozne kwestie. Bylam taka "oswiecona". Na szczescie otrzymalam pomoc w postaci osoby dobrze znajacej biblie, ktora juz w pierwszym spotkaniu pokazala mi, jak SJ manipuluja Pismem. Powrocil spokoj.
Cynizmem wielkim sa wpisy niektorych osob sugerujace, ze corka autorki miala dziure w mozgu, cierpi na borderline lub CHAD. Wyraznie autorka wskazuje, iz wszystko to zaczelo dziac sie w czasie kiedy corka zwiazala sie z babtystami.
Jezeli chodzi o SJ to polecam strone Pana Piotra Andryszczaka, wspaniale demaskuje ich manipulacje. Co gorsza pokazuje, jak w te piekne rodzinne obrazki sa wplatane symbole okultystyczne. Nie wszystko zloto co sie swieci. Uwaga! Nie pisze tu o babtystach.
Straszenie autorki sadem jest nie na miejscu, mamy jeszcze dzieki Bogu wolnosc slowa. A zadne szkalowanie to nie jest. Kazdy ma prawo podzielic sie swoim doswiadczeniem.
Nie uwazam tez, ze wizyta u pastora cos zmieni. Skoro w domu pojawila sie narzucona osoba do kontroli, to jest to ewidentne celowe dzialanie i nacisk. Problem w tym, ze mozg Pani corki zostal przeprogramowany i z tego, co Pani pisze wynika, ze ona zyje jak bezwolna istota. Zeby tylko nie stracila sensu zycia, bo stad niedaleko do samounicestwienia.
W takich wspolnotach latwiej przeprowadzic taka kontrole mozgu. Nie oznacza to jednak, ze wszedzie jest zlo. Swiadectwa babtystow tu zamieszczone moga z cala pewnoscia byc prawdziwe.Chodzi o te wpisy mowiace o dobrych relacjach w rodzinach.
W kazdym razie blog jest jak najbardziej wartosciowy. Pokazuje, iz potrzebna jest czujnosc i szybkie centrum reagowania. Tak swoja droga, to moja mama w takiej sytuacji zrobilaby taka awanture w tym nieboskim przybytku, ze szybko odechcialo by im sie tego, bym byla w ich szeregach. Czasami to najskuteczniejsza i najlepsza metoda. To, cozrobiono jest nieludzkie.
Nie zgodze sie rowniez z tym, ze jak ktos okreslil religia jest dla zdrowych psychicznie, nie kazdy bowiem ma wiedze na temat tego, jakie sa narzedzia manipulacji. Ofiarami padaja takze ludzie o bardzo wysokim poziomie inteligencji i bardzo stabilni emocjonalnie. Psychomanipulacja moze byc procesem bardzo powolnym, wrecz niezauwazalnym. Dziala jak wirus.
Pozdrawiam wszystkich wierzacych i niewierzacych, a autorce zycze, aby jej zycie sie odmienilo ☺