Świadectwo psychomanipulacji
Jestem rozżaloną matką pozbawioną kontaktu z córką, zwerbowaną w podstępny sposób do społeczności baptystów.
Nie mogąc pogodzić się z faktem zaistniałych okoliczności,
pragnę tą drogą przedstawić światu w jaki sposób i jakimi metodami posługują się baptyści rekrutując nowych wyznawców.
W tej sytuacji moją powinnością jest przestrzec i uczulić rodziców aby zwracali uwagę na wszelkie kontakty swoich dzieci z osobami spoza kręgu własnej przynależności religijnej.
Koleżeństwo,przyjaźń ,zaufanie, jest najlepszą podwaliną,przygotowaniem gruntu do zawładnięcia umysłem upatrzonej do werbunku osoby.
Bądźcie czujni i nie lekceważcie pojawiających się zmian w zachowaniu bliskiej Wam osoby.Świadczyć bowiem one mogą o dokonanej na niej psychologicznej manipulacji..
Dotknięta takim zdarzeniem pragnę je tą drogą przedstawić ku przestrodze innym.
Aby zrozumieć sytuację obecną, muszę sięgnąć do genezy istniejącego stanu.
Byłam mimowolną, w pełni nieświadomą „uczestniczką" czającego się dramatu.
Mimowolną uczestniczką, bo akceptowałam (nie było zresztą powodu aby postąpić inaczej) przyjaźń córki ze szkolną koleżanką, przynależnej do Kościoła Chrześcijan Baptystów.
Koleżanka córki często bywała w naszym domu.
Sympatyczna,miła i grzeczna dziewczyna ,dobra koleżanka,lubiły się z córką.
Wyjeżdżały wspólnie na wakacje.Powrót radosnej córki napawał mnie optymizmem.
W niedługim czasie pojawiła się w zachowaniu córki huśtawka nastroju:nerwowość,podekscytowanie i zmęczenie.
Doskonałe relacje pomiędzy mną i córką zaczęły przybierać zgoła inny charakter.Urywał się kontakt.
Czas pokazał powód zmian w zachowaniu córki i otworzył oczy na rzeczywistość.Gorzką rzeczywistość dnia w którym
usłyszałam „Matką moją nie jesteś .Od dziś możesz mnie traktować tak jakby mnie samochód przejechał".
Stała się bardziej wroga,daleka,niedostępna.
Próba jakiegokolwiek porozumienia spełzała na niczym.
Na moje pytanie dlaczego jej zachowanie jest tak skrajnie agresywne odpowiedziała krzykiem " bo tak trzeba,a moje zachowanie pamiętać będziesz siedem dni ". Wrzeszczała szamotała się niesamowicie,szalała,okazywała pogardę,obrzydzenie,wstręt do osób sobie najbliższych,poniewierała wszystkimi świętościami w domu.
Na dźwięk mojego głosu dostawała torsji,a całe ciało nabierało barwy fioletu.Próbowałam wydobyć z córki co się stało,by jakoś jej pomóc,ale to wszystko wywoływało w niej tylko agresję.Tym trudniej było mi zrozumieć tak diametralną zmianę zachowania córki,gdyż była już osobą dojrzałą,wewnętrznie ukształtowaną (absolwentka uniwersytetu ) i okres młodzieńczego buntu związanego z dojrzewaniem był już poza nią.Wybiegała z domu krzycząc,że „ biegnie do Boga,prawdy i wolności " . Trwało to ze cztery miesiące,aż w końcu uciekła z domu .
Wpadała do domu bardzo rzadko i jedynie na kilka minut.Wychodziła tłumacząc się pośpiechem i brakiem czasu.
Zrozumiałam,że córka została zmanipulowana psychicznie.
Po pół roku nieobecności wróciła do domu. Teraz myślę,że był to swoisty egzamin przeprowadzony przez psychomanipulatorów.Test lojalności i odporności na wpływ otoczenia zewnętrznego.
Ocena całkowitego podporządkowania.
„Wróciła" do domu fizycznie,obca duchem,odległa.
Ubliżała i poniewierała nami.Miałam nadzieję,że kontakt z rodziną odmieni ją.Cieszyłam się na tą myśl.
Było jednak inaczej.
Jedynym wzorem i autorytetem stali się dla niej baptyści . Poza nimi ignorowała cały świat.Stała się wrogiem . Z pasją wyrażała krytykę osób przejawiających i okazujących bliskość w stosunku do siebie ,mówiła,że nie może na to patrzeć.Denerwowała ją czułość i dobre słowo.
Sprawiała wrażenie totalnie zniewolonej, obcej,bez potrzeby ciepła rodzinnego i wszystkiego co normalnemu człowiekowi,członkowi rodziny potrzebne.
Będąc w takim stanie oznajmiła,że wychodzi za mąż.
Mężem został student Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego w Warszawie Radości.
" Nie jesteśmy w sobie zakochani ale mamy wspólny temat do rozmowy " mówiła podniesionym głosem.
Na dwa miesiące przed wyznaczoną datą ślubu córka opuściła dom z sobie znanym człowiekiem,informując,że jest to przyjaciel.
Zobaczyłam ją dopiero na ślubie ,który odbył się w Kościele Chrześcijan Baptystów w Katowicach.
Przyjęcie weselne w którym wzięło udział ok 80 osób było zorganizowane w niższej kondygnacji kościoła.
Po ślubie wyjechali do Warszawy Radości i zamieszkali w budynku uczelni WBST-Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego przy ul.Szczytnowskiej,aż do ukończenia studiów przez mojego zięcia.Następnie wynajęli pokoik w Warszawie.Przyszedł na świat wnuk,a w krótkim czasie i drugi.Wówczas relacje pomiędzy córką i mną oraz rodziną poprawiły się.
Najwyraźniej nie podobało się to mojemu zięciowi.
Były stosowane różnego rodzaju intrygi i próby skłócenia nas.Córka otrzymywała obraźliwe telefony, których powodem miałam być właśnie ja,czym rzekomo miałam spowodować zamęt w jej małżeństwie.Innym razem ,podczas próby odwiedzin rodziny córki spotkała mnie bardzo przykra niespodzianka.
Córka wyszła na zewnątrz i oznajmiła ,że do mieszkania wpuszczona nie będę ,gdyż po ostatniej mojej wizycie dzieci były strasznie rozdrażnione i nie spały po nocach.Mimo takiej sytuacji czasem ją odwiedzałam.Te wymuszone wizyty kosztowały mnie wiele upokorzeń
jednak mobilizowałam siły i odwiedzałam ją.W czasie tych krótkich spotkań zauważyłam u córki błyski radości ale bardzo pohamowanej.Zauważyłam luki w jej pamięci.Na wstępie pisałam że córka mówiła iż to co robi czy mówi będę pamiętać tylko siedem dni.Przyszłość pokazała,że mimo upływu czasu wszystko dokładnie pamiętam ,natomiast córka nie.
Dopiero czas wyjaśnił ,co wówczas wykrzyczane przez moją córkę słowa znaczyły.
Obecna izolacja córki od rodziny i świata ma na celu utrzymywanie jej w nieświadomości .Wydarzenia z przeszłości zostały z jej pamięci wymazane a w miejsce tego wtłacza się informacje,które nie mają nic wspólnego z prawdą.Zdumiewająca jest postawa mojego zięcia,który bądź co bądź ukończył Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne.
Czy to nie zobowiązuje ?Bez żadnego powodu okazuje wrogość i nienawiść do mojej osoby i całej naszej rodziny.Mówi ,że mnie jest trudno wykończyć.Któregoś dnia ,kiedy zajechałam ,zięć wykrzyczał ze mam się wynosić.Rzucał na mnie moją garderobę i poniżał mnie bez żadnego powodu.Innym razem po prostu wyrzucił mnie za bramę używając siły fizycznej.W swych poczynaniach nie jest osamotniony,ma do pomocy panią,która została mu przydzielona kiedy zaczął naukę w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie.
Owa pani -rzekomy przyjaciel domu- była tzw.cieniem,osobą sprawującą nadzór nad funkcjonowaniem życia rodzinnego mojej córki.Zastanawiająca jest taka rola obcej osoby w domu.Odnosiła się do mnie w sposób arogancki i lekceważący.Czy cały ten układ mieści się w ramach normalnie funkcjonującej rodziny? Jest to nie tylko dla mnie niezrozumiałe ale również dla rodziców mojego zięcia bo i do nich ma podobny stosunek.Rozkładają bezradnie ręce nie mogąc „odnaleźć" dawnego syna ,z którym teraz nie można nawiązać dobrego kontaktu.
A wracając do przeszłości tam z kolei ojciec usłyszał,że " ojcem nie jest ".Ja do mojego zięcia nie mam wrogiego stosunku .Mnie jest jego żal,mimo ze w stosunku do nas wykazuje cynizm i wzgardę.Wygląda na to iż ma on poodwracane wartości,bo jest dumny ze swoich poczynań,jakby był wręcz bohaterem. Niepokoją mnie warunki w jakich wychowują się moje wnuki - dzieci córki. Zostały one od samych narodzin pozbawione możliwości poznania i kontaktów z rodziną: z dziadkami ,wujkami ,ciociami,z bliższymi i dalszymi krewnymi.Są wychowywane poza rodziną jedynie w śród członków kościoła ,w którym są ich rodzice.Córka moja nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych.Była inteligentna,wrażliwa,roztropna,
zdyscyplinowana o dużej kulturze osobistej. Mimo młodego wieku podejmowała i rozwiązywała trudne problemy.Ma szlachetną naturę ,co czyni ją ślepą na niegodziwość innych.Po przystąpieniu do grupy wywodzącej się z Kościoła Chrześcijan Baptystów zaszły w jej zachowaniu i wyglądzie zewnętrznym diametralne zmiany.Jest ciągle zmęczona,wyczerpana,smutna,jest cicha ,przygaszona i milcząca,widać w niej rezygnację z życia.
Jest ciągle rozdrażniona,nie może skupić myśli.Robi wrażenie zrezygnowanej staruszki,jak gdyby była pozbawiona wszelkich sił witalnych.Boi się wszystkiego.
Najbezpieczniej dla niej jest nie mieć żadnej inicjatywy i milczeć.Podporządkowana całkowicie,bez własnego zdania, pozbawiona świadomości i jasnej oceny sytuacji.
Dostosowana ,tak to określę,do potrzeb tych którzy nią zawładnęli.Żyje odizolowana ,pokorna,zamknięta w sobie,obojętna na świat zewnętrzny.Zamknięte środowisko,nadzorowane do granic kontakty z "obcymi" ludźmi ogranicza szansę na konstruktywne myślenie.
Wszyscy,bez wyjątku, spoza jej środowiska stanowią zagrożenie ,nawet ja.
„ Posiadła prawdę i za nas się modli" to jest jej motto.Jest ślepo posłuszna a wyłamanie się z narzuconych jej reguł jest surowo karane w przeróżny sposób.Od szeregu lat córka żyje na rozkaz,zatraciła samodzielność poglądów.Jest domowym więźniem,skutkiem czego żyje na marginesie toczącego się życia,w izolacji.Wykluczenie córki z możliwości twórczego kształtowania rzeczywistości poprzez uczestnictwo w życiu rodzinnym,pracy zawodowej itd.godzi w moralny ład.Ja jako matka będąc tego wszystkiego świadomą nie znajduję właściwych słów,które mogłyby wyrazić mój ból odczuwany od szeregu lat każdego dnia i nocy,godzina po godzinie.Słów,które mogłyby wyrazić mój ból wywołany bezsilnością wobec ogromnej krzywdy wyrządzonej i nadal wyrządzanej mnie, mojej córce,moim wnukom i całej naszej rodzinie.Są takie dni w roku, kiedy odczuwam to ze zdwojoną siłą.
Dla niepamiętających,a w szczególności w odniesieniu do opisanej sytuacji pragnę przypomnieć:
IV przykazanie Boże :
- Czcij ojca swego i matkę swoją.
Matka
Nie mogąc pogodzić się z faktem zaistniałych okoliczności,
pragnę tą drogą przedstawić światu w jaki sposób i jakimi metodami posługują się baptyści rekrutując nowych wyznawców.
W tej sytuacji moją powinnością jest przestrzec i uczulić rodziców aby zwracali uwagę na wszelkie kontakty swoich dzieci z osobami spoza kręgu własnej przynależności religijnej.
Koleżeństwo,przyjaźń ,zaufanie, jest najlepszą podwaliną,przygotowaniem gruntu do zawładnięcia umysłem upatrzonej do werbunku osoby.
Bądźcie czujni i nie lekceważcie pojawiających się zmian w zachowaniu bliskiej Wam osoby.Świadczyć bowiem one mogą o dokonanej na niej psychologicznej manipulacji..
Dotknięta takim zdarzeniem pragnę je tą drogą przedstawić ku przestrodze innym.
Aby zrozumieć sytuację obecną, muszę sięgnąć do genezy istniejącego stanu.
Byłam mimowolną, w pełni nieświadomą „uczestniczką" czającego się dramatu.
Mimowolną uczestniczką, bo akceptowałam (nie było zresztą powodu aby postąpić inaczej) przyjaźń córki ze szkolną koleżanką, przynależnej do Kościoła Chrześcijan Baptystów.
Koleżanka córki często bywała w naszym domu.
Sympatyczna,miła i grzeczna dziewczyna ,dobra koleżanka,lubiły się z córką.
Wyjeżdżały wspólnie na wakacje.Powrót radosnej córki napawał mnie optymizmem.
W niedługim czasie pojawiła się w zachowaniu córki huśtawka nastroju:nerwowość,podekscytowanie i zmęczenie.
Doskonałe relacje pomiędzy mną i córką zaczęły przybierać zgoła inny charakter.Urywał się kontakt.
Czas pokazał powód zmian w zachowaniu córki i otworzył oczy na rzeczywistość.Gorzką rzeczywistość dnia w którym
usłyszałam „Matką moją nie jesteś .Od dziś możesz mnie traktować tak jakby mnie samochód przejechał".
Stała się bardziej wroga,daleka,niedostępna.
Próba jakiegokolwiek porozumienia spełzała na niczym.
Na moje pytanie dlaczego jej zachowanie jest tak skrajnie agresywne odpowiedziała krzykiem " bo tak trzeba,a moje zachowanie pamiętać będziesz siedem dni ". Wrzeszczała szamotała się niesamowicie,szalała,okazywała pogardę,obrzydzenie,wstręt do osób sobie najbliższych,poniewierała wszystkimi świętościami w domu.
Na dźwięk mojego głosu dostawała torsji,a całe ciało nabierało barwy fioletu.Próbowałam wydobyć z córki co się stało,by jakoś jej pomóc,ale to wszystko wywoływało w niej tylko agresję.Tym trudniej było mi zrozumieć tak diametralną zmianę zachowania córki,gdyż była już osobą dojrzałą,wewnętrznie ukształtowaną (absolwentka uniwersytetu ) i okres młodzieńczego buntu związanego z dojrzewaniem był już poza nią.Wybiegała z domu krzycząc,że „ biegnie do Boga,prawdy i wolności " . Trwało to ze cztery miesiące,aż w końcu uciekła z domu .
Wpadała do domu bardzo rzadko i jedynie na kilka minut.Wychodziła tłumacząc się pośpiechem i brakiem czasu.
Zrozumiałam,że córka została zmanipulowana psychicznie.
Po pół roku nieobecności wróciła do domu. Teraz myślę,że był to swoisty egzamin przeprowadzony przez psychomanipulatorów.Test lojalności i odporności na wpływ otoczenia zewnętrznego.
Ocena całkowitego podporządkowania.
„Wróciła" do domu fizycznie,obca duchem,odległa.
Ubliżała i poniewierała nami.Miałam nadzieję,że kontakt z rodziną odmieni ją.Cieszyłam się na tą myśl.
Było jednak inaczej.
Jedynym wzorem i autorytetem stali się dla niej baptyści . Poza nimi ignorowała cały świat.Stała się wrogiem . Z pasją wyrażała krytykę osób przejawiających i okazujących bliskość w stosunku do siebie ,mówiła,że nie może na to patrzeć.Denerwowała ją czułość i dobre słowo.
Sprawiała wrażenie totalnie zniewolonej, obcej,bez potrzeby ciepła rodzinnego i wszystkiego co normalnemu człowiekowi,członkowi rodziny potrzebne.
Będąc w takim stanie oznajmiła,że wychodzi za mąż.
Mężem został student Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego w Warszawie Radości.
" Nie jesteśmy w sobie zakochani ale mamy wspólny temat do rozmowy " mówiła podniesionym głosem.
Na dwa miesiące przed wyznaczoną datą ślubu córka opuściła dom z sobie znanym człowiekiem,informując,że jest to przyjaciel.
Zobaczyłam ją dopiero na ślubie ,który odbył się w Kościele Chrześcijan Baptystów w Katowicach.
Przyjęcie weselne w którym wzięło udział ok 80 osób było zorganizowane w niższej kondygnacji kościoła.
Po ślubie wyjechali do Warszawy Radości i zamieszkali w budynku uczelni WBST-Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego przy ul.Szczytnowskiej,aż do ukończenia studiów przez mojego zięcia.Następnie wynajęli pokoik w Warszawie.Przyszedł na świat wnuk,a w krótkim czasie i drugi.Wówczas relacje pomiędzy córką i mną oraz rodziną poprawiły się.
Najwyraźniej nie podobało się to mojemu zięciowi.
Były stosowane różnego rodzaju intrygi i próby skłócenia nas.Córka otrzymywała obraźliwe telefony, których powodem miałam być właśnie ja,czym rzekomo miałam spowodować zamęt w jej małżeństwie.Innym razem ,podczas próby odwiedzin rodziny córki spotkała mnie bardzo przykra niespodzianka.
Córka wyszła na zewnątrz i oznajmiła ,że do mieszkania wpuszczona nie będę ,gdyż po ostatniej mojej wizycie dzieci były strasznie rozdrażnione i nie spały po nocach.Mimo takiej sytuacji czasem ją odwiedzałam.Te wymuszone wizyty kosztowały mnie wiele upokorzeń
jednak mobilizowałam siły i odwiedzałam ją.W czasie tych krótkich spotkań zauważyłam u córki błyski radości ale bardzo pohamowanej.Zauważyłam luki w jej pamięci.Na wstępie pisałam że córka mówiła iż to co robi czy mówi będę pamiętać tylko siedem dni.Przyszłość pokazała,że mimo upływu czasu wszystko dokładnie pamiętam ,natomiast córka nie.
Dopiero czas wyjaśnił ,co wówczas wykrzyczane przez moją córkę słowa znaczyły.
Obecna izolacja córki od rodziny i świata ma na celu utrzymywanie jej w nieświadomości .Wydarzenia z przeszłości zostały z jej pamięci wymazane a w miejsce tego wtłacza się informacje,które nie mają nic wspólnego z prawdą.Zdumiewająca jest postawa mojego zięcia,który bądź co bądź ukończył Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne.
Czy to nie zobowiązuje ?Bez żadnego powodu okazuje wrogość i nienawiść do mojej osoby i całej naszej rodziny.Mówi ,że mnie jest trudno wykończyć.Któregoś dnia ,kiedy zajechałam ,zięć wykrzyczał ze mam się wynosić.Rzucał na mnie moją garderobę i poniżał mnie bez żadnego powodu.Innym razem po prostu wyrzucił mnie za bramę używając siły fizycznej.W swych poczynaniach nie jest osamotniony,ma do pomocy panią,która została mu przydzielona kiedy zaczął naukę w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie.
Owa pani -rzekomy przyjaciel domu- była tzw.cieniem,osobą sprawującą nadzór nad funkcjonowaniem życia rodzinnego mojej córki.Zastanawiająca jest taka rola obcej osoby w domu.Odnosiła się do mnie w sposób arogancki i lekceważący.Czy cały ten układ mieści się w ramach normalnie funkcjonującej rodziny? Jest to nie tylko dla mnie niezrozumiałe ale również dla rodziców mojego zięcia bo i do nich ma podobny stosunek.Rozkładają bezradnie ręce nie mogąc „odnaleźć" dawnego syna ,z którym teraz nie można nawiązać dobrego kontaktu.
A wracając do przeszłości tam z kolei ojciec usłyszał,że " ojcem nie jest ".Ja do mojego zięcia nie mam wrogiego stosunku .Mnie jest jego żal,mimo ze w stosunku do nas wykazuje cynizm i wzgardę.Wygląda na to iż ma on poodwracane wartości,bo jest dumny ze swoich poczynań,jakby był wręcz bohaterem. Niepokoją mnie warunki w jakich wychowują się moje wnuki - dzieci córki. Zostały one od samych narodzin pozbawione możliwości poznania i kontaktów z rodziną: z dziadkami ,wujkami ,ciociami,z bliższymi i dalszymi krewnymi.Są wychowywane poza rodziną jedynie w śród członków kościoła ,w którym są ich rodzice.Córka moja nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych.Była inteligentna,wrażliwa,roztropna,
zdyscyplinowana o dużej kulturze osobistej. Mimo młodego wieku podejmowała i rozwiązywała trudne problemy.Ma szlachetną naturę ,co czyni ją ślepą na niegodziwość innych.Po przystąpieniu do grupy wywodzącej się z Kościoła Chrześcijan Baptystów zaszły w jej zachowaniu i wyglądzie zewnętrznym diametralne zmiany.Jest ciągle zmęczona,wyczerpana,smutna,jest cicha ,przygaszona i milcząca,widać w niej rezygnację z życia.
Jest ciągle rozdrażniona,nie może skupić myśli.Robi wrażenie zrezygnowanej staruszki,jak gdyby była pozbawiona wszelkich sił witalnych.Boi się wszystkiego.
Najbezpieczniej dla niej jest nie mieć żadnej inicjatywy i milczeć.Podporządkowana całkowicie,bez własnego zdania, pozbawiona świadomości i jasnej oceny sytuacji.
Dostosowana ,tak to określę,do potrzeb tych którzy nią zawładnęli.Żyje odizolowana ,pokorna,zamknięta w sobie,obojętna na świat zewnętrzny.Zamknięte środowisko,nadzorowane do granic kontakty z "obcymi" ludźmi ogranicza szansę na konstruktywne myślenie.
Wszyscy,bez wyjątku, spoza jej środowiska stanowią zagrożenie ,nawet ja.
„ Posiadła prawdę i za nas się modli" to jest jej motto.Jest ślepo posłuszna a wyłamanie się z narzuconych jej reguł jest surowo karane w przeróżny sposób.Od szeregu lat córka żyje na rozkaz,zatraciła samodzielność poglądów.Jest domowym więźniem,skutkiem czego żyje na marginesie toczącego się życia,w izolacji.Wykluczenie córki z możliwości twórczego kształtowania rzeczywistości poprzez uczestnictwo w życiu rodzinnym,pracy zawodowej itd.godzi w moralny ład.Ja jako matka będąc tego wszystkiego świadomą nie znajduję właściwych słów,które mogłyby wyrazić mój ból odczuwany od szeregu lat każdego dnia i nocy,godzina po godzinie.Słów,które mogłyby wyrazić mój ból wywołany bezsilnością wobec ogromnej krzywdy wyrządzonej i nadal wyrządzanej mnie, mojej córce,moim wnukom i całej naszej rodzinie.Są takie dni w roku, kiedy odczuwam to ze zdwojoną siłą.
Dla niepamiętających,a w szczególności w odniesieniu do opisanej sytuacji pragnę przypomnieć:
IV przykazanie Boże :
- Czcij ojca swego i matkę swoją.
Matka
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Ofiary fanatyzmu
Cały świat, lub prawie cały jest dziś wstrząśnięty ostatnimi
tragicznymi wydarzeniami do jakich doszło w Paryżu. Akt terroryzmu miał
podłoże wyznaniowe. "Ludzie"(?!) chcąc udowodnić wyższość swojej
wersji boga,lub rozumienia jego nauk
dokonali takiej masakry w DWUTYSIĘCZNYM PIĘTNASTYM roku.
Zamordowani niezależnie od wiary lub jej braku z pewnością nie odczuwają już ludzkiego cierpienia. Cierpienie pozostało rodzinom i najbliższym,oni są prawdziwymi ofiarami FANATYCZNEJ CHOROBY WYZNANIOWEJ morderców.
Mimo wszelkiej pomocy jaką na pewno zostali otoczeni ich rany nigdy się nie zagoją,ból który im zadano nie zasługuje na żadne wybaczenie,zawsze będą pamiętać,że ich życie uległo tak drastycznej zmianie bo jakiemuś idiocie wydawało się,że "WIE LEPIEJ".
Trzy lata temu na mojej drodze życiowej pojawili się "nieco inni" fanatycy wyznaniowi a raczej podstępnie na nią wtargnęli. Ja również straciłem bliską osobę(została zamknięta w euforyczno-otumanionym świecie stworzonym przez rodzinkę baptystycznego pastora i ich najwierniejsze psy).(Szczegóły na moim profilu"UWAGA SEKTA"Listopad 2013).
Którzy z nich są lepsi a którzy gorsi? Jedni jak i drudzy są w stanie użyć przemocy i gwałtu by osiągnąć swój cel-wypromować wyższość swojej wiary,różnica jedynie występuje w używanych środkach i sposobach działania oraz skandowanych bożych imionach. Chora działalność jednych jak i drugich pozostawia ofiary w niewinnych.
Jestem jedną z takich ofiar i z czystym sumieniem mogę zamknąć zarówno morderców z Paryża jak i gwałcicieli z Bielska w tym samym worze.
Każdy FANATYZM WYZNANIOWY niezależnie od tego jakiego stwórcę reprezentuje zawsze stanowi zagrożenie dla jednostki ,rodziny,społeczeństwa,wolności wyznania bądż jego braku.
dokonali takiej masakry w DWUTYSIĘCZNYM PIĘTNASTYM roku.
Zamordowani niezależnie od wiary lub jej braku z pewnością nie odczuwają już ludzkiego cierpienia. Cierpienie pozostało rodzinom i najbliższym,oni są prawdziwymi ofiarami FANATYCZNEJ CHOROBY WYZNANIOWEJ morderców.
Mimo wszelkiej pomocy jaką na pewno zostali otoczeni ich rany nigdy się nie zagoją,ból który im zadano nie zasługuje na żadne wybaczenie,zawsze będą pamiętać,że ich życie uległo tak drastycznej zmianie bo jakiemuś idiocie wydawało się,że "WIE LEPIEJ".
Trzy lata temu na mojej drodze życiowej pojawili się "nieco inni" fanatycy wyznaniowi a raczej podstępnie na nią wtargnęli. Ja również straciłem bliską osobę(została zamknięta w euforyczno-otumanionym świecie stworzonym przez rodzinkę baptystycznego pastora i ich najwierniejsze psy).(Szczegóły na moim profilu"UWAGA SEKTA"Listopad 2013).
Którzy z nich są lepsi a którzy gorsi? Jedni jak i drudzy są w stanie użyć przemocy i gwałtu by osiągnąć swój cel-wypromować wyższość swojej wiary,różnica jedynie występuje w używanych środkach i sposobach działania oraz skandowanych bożych imionach. Chora działalność jednych jak i drugich pozostawia ofiary w niewinnych.
Jestem jedną z takich ofiar i z czystym sumieniem mogę zamknąć zarówno morderców z Paryża jak i gwałcicieli z Bielska w tym samym worze.
Każdy FANATYZM WYZNANIOWY niezależnie od tego jakiego stwórcę reprezentuje zawsze stanowi zagrożenie dla jednostki ,rodziny,społeczeństwa,wolności wyznania bądż jego braku.
ZERO TOLERANCJI DLA SEKT I WYZNANIOWYCH FANATYKÓW, NAWET JEŚLI
OSOBIŚCIE ZNAJĄ NAJWŁAŚCIWSZĄ BOZIĘ I NAJLEPIEJ ROZUMIEJĄ CZEGO ONA OD
NAS OCZEKUJE !
RR
RR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz